Autor: Mareczek | 04.12.2025
Wyobraź sobie biuro, w którym podczas przerwy na lunch legalnie kupujesz wino, a po ważnym spotkaniu (lub w jego trakcie) zamawiasz drinka w firmowej kantynie. Brzmi abstrakcyjnie? Dla większości z nas tak, ale do niedawna była to sejmowa codzienność. Wszystko zmieniło się pod koniec listopada 2025 roku. Nowy Marszałek Sejmu, Włodzimierz Czarzasty, powiedział „pas” i podpisał zarządzenie, które wstrząsnęło sejmowymi kuluarami. O co chodzi w tej „prohibicji na Wiejskiej” i dlaczego budzi ona tyle emocji? Sprawdzamy fakty – bez demonizowania, czysto edukacyjnie.
Listopad 2025 roku przyniósł w polskim parlamencie dużą zmianę warty. Zgodnie z umową koalicyjną, fotel Marszałka Sejmu przejął Włodzimierz Czarzasty (zastępując Szymona Hołownię). Jedną z jego pierwszych, symbolicznych decyzji było wprowadzenie całkowitego zakazu sprzedaży alkoholu w budynkach zarządzanych przez Kancelarię Sejmu.
Zarządzenie weszło w życie 24 listopada 2025 roku. Od tego dnia w sejmowej restauracji czy barze w Nowym Domu Poselskim nie kupisz już ani przysłowiowej „małpki”, ani lampki wina do obiadu. Decyzja ta jest ostateczna i – jak podkreśla Kancelaria Sejmu – ma na celu „ucywilizowanie” standardów pracy parlamentarzystów.
Decyzja nie wzięła się z powietrza. To reakcja na twarde dane i nastroje społeczne.
Rekordowa konsumpcja: Raporty finansowe za rok 2024 pokazały, że wydatki na alkohol w sejmowych punktach gastronomicznych były rekordowe. Media donosiły o kwotach rzędu ponad 200 tysięcy złotych wydanych na trunki w ciągu roku, co stanowiło ogromny wzrost w porównaniu do poprzednich kadencji.
„Patoposłowie” i wizerunek: W ostatnich latach (i miesiącach) media społecznościowe obiegały nagrania czy relacje o posłach, których zachowanie w hotelu poselskim lub na sali obrad mogło wskazywać na spożycie. Termin „patoposłowie” wszedł do publicznego dyskursu, niszcząc powagę izby.
Głos ludu: Sondaże z jesieni 2025 roku (m.in. dla TVN i TVN24) nie pozostawiały złudzeń – aż 81% Polaków opowiedziało się za zakazem sprzedaży alkoholu w Sejmie. Społeczeństwo wysłało jasny sygnał: skoro my nie możemy pić w pracy, dlaczego wy możecie?
Głównym argumentem stojącym za zakazem jest zrównanie posłów ze zwykłymi obywatelami. W Polsce obowiązują surowe przepisy dotyczące trzeźwości w miejscu pracy (art. 52 Kodeksu Pracy pozwala na zwolnienie dyscyplinarne za spożywanie alkoholu w pracy). Tymczasem Sejm przez lata był swoistą „wyspą”, gdzie te zasady traktowano z przymrużeniem oka.
Marszałek Czarzasty argumentował, że trudno jest wymagać od społeczeństwa przestrzegania ograniczeń (np. planowanych zakazów sprzedaży na stacjach paliw czy nocnej prohibicji, nad którymi trwają prace), gdy sami prawodawcy mają swobodny dostęp do trunków w miejscu stanowienia prawa. To ruch w stronę spójności: jeśli walczymy z kosztami społecznymi picia alkoholu (które w Polsce idą w miliardy złotych rocznie), zaczynamy od siebie.
Mimo społecznego poparcia, decyzja ma swoich krytyków i budzi kontrowersje, o których warto wiedzieć, by mieć pełny obraz sytuacji.
Sygnalizowanie cnoty (Virtue Signaling): Krytycy (m.in. część publicystów i posłów opozycji) twierdzą, że to działanie na pokaz. Zakaz dotyczy sprzedaży, a nie wnoszenia czy spożywania. Teoretycznie nic nie stoi na przeszkodzie, by poseł przyniósł własny alkohol zakupiony w sklepie obok. Przeciwnicy zmian uważają więc, że to „pusty gest”, który nie rozwiąże problemu, jeśli ktoś faktycznie ma problem z piciem.
„Jesteśmy dorośli”: Pojawiają się głosy, że posłowie to dorośli ludzie, którzy często spędzają w Sejmie po kilkanaście godzin, również wieczorami i w nocy (w hotelu poselskim). Argumentują, że możliwość wypicia piwa czy wina do kolacji po pracy nie powinna być stygmatyzowana, a odpowiedzialność powinna być indywidualna, a nie zbiorowa.
Kwestie ekonomiczne: Restauracja sejmowa to biznes. Zakaz sprzedaży wysokomarżowych produktów, jakimi są alkohole, może wpłynąć na jej rentowność, co paradoksalnie może oznaczać konieczność dopłacania do niej z budżetu Kancelarii (czyli naszych podatków).
Jako portal poznajfaze.pl musimy spojrzeć na to z perspektywy psychofizycznej. Praca posła to praca umysłowa, wymagająca skupienia, analizy skomplikowanych ustaw i podejmowania decyzji wpływających na 38 milionów ludzi.
Nawet niewielka ilość alkoholu wpływa na funkcje poznawcze:
Obniża krytycyzm wobec własnych decyzji.
Spowalnia czas reakcji.
Zaburza ocenę ryzyka (co w polityce może być katastrofalne).
Z perspektywy neurobiologii, "mikrodawkowanie" alkoholu w pracy biurowej (a tym jest praca w komisjach) jest po prostu nieefektywne. Wprowadzenie strefy wolnej od sprzedaży alkoholu w miejscu, gdzie decyduje się o losach państwa, jest zgodne z wiedzą o tym, jak substancje psychoaktywne wpływają na ludzki mózg.
Zakaz sprzedaży w Sejmie to dopiero początek większej dyskusji. W parlamencie leżą już projekty ustaw dotyczące ograniczenia sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych w godzinach nocnych (22:00–6:00) oraz zmian w reklamie piwa. Decyzja Marszałka Czarzastego wytrąca przeciwnikom tych zmian argument: „a sami w Sejmie pijecie”.
Czy prohibicja na Wiejskiej sprawi, że jakość polskiego prawa wzrośnie? Czas pokaże. Na pewno jednak kończy epokę, w której władza mogła więcej niż obywatel. I choćby z tego powodu warto ten eksperyment obserwować.