Pervitin: Metamfetamina, która napędzała Blitzkrieg III Rzeszy

Autor: Mareczek | 29.09.2025

Noc w maju 1940 roku. Niemieckie dywizje pancerne, wbrew logice militarnej, nieprzerwanie od trzech dób prą przez Ardeny. Piloci Luftwaffe wykonują kolejne misje, ignorując zmęczenie, które powinno ich uziemić kilkadziesiąt godzin wcześniej. Kluczem do tej nadludzkiej wydajności, stanowiącej fundament taktyki Blitzkriegu, nie była wyłącznie stal i ideologia. Była nim również chemia, zamknięta w małej tabletce o nazwie Pervitin.

Narodziny „Cudownej Tabletki”

Historia Pervitinu zaczyna się w laboratoriach berlińskiej firmy farmaceutycznej Temmler. W 1937 roku jej główny chemik, Fritz Hauschild, zsyntetyzował metamfetaminę, a już rok później produkt trafił na rynek cywilny [1]. Reklamowano go jako lek na wszystko: zmęczenie, depresję, a nawet oziębłość seksualną. Dostępny bez recepty, szybko zyskał popularność wśród najróżniejszych grup społecznych. Jego potencjał militarny jako pierwszy dostrzegł Otto Ranke, dyrektor Instytutu Fizjologii Ogólnej i Obronnej, który uznał Pervitin za idealne narzędzie do walki ze snem – największym wrogiem żołnierza [3].

Blitzkrieg napędzany amfetaminą

Podczas przygotowań do inwazji na Polskę i Francję, Wehrmacht zamówił gigantyczne ilości Pervitinu. Dane archiwalne potwierdzają, że tylko na potrzeby kampanii francuskiej w 1940 roku do armii i Luftwaffe trafiło około 35 milionów tabletek [2, 3]. Celem było utrzymanie żołnierzy w stanie ciągłej gotowości bojowej przez 24, a nawet 48 godzin. Efekty były zgodne z oczekiwaniami, ale cena za nie była wysoka.

„Proszę, przyślijcie mi jeszcze trochę Pervitinu” – pisał w listach do rodziny z 20 maja 1940 roku młody żołnierz z frontu, przyszły noblista Heinrich Böll. „Jedna tabletka działa jak kilka litrów mocnej kawy” [3].

Listy Bölla są jednym z niewielu bezpośrednich świadectw, które pokazują, jak powszechne i pożądane stały się te tabletki. Żołnierze opisywali uczucie euforii i nieskończonej energii, jednak raporty medyczne szybko zaczęły malować znacznie mroczniejszy obraz.

Mechanizm działania i brutalne konsekwencje

Metamfetamina gwałtownie zwiększała uwalnianie dopaminy i noradrenaliny w mózgu, znosząc uczucie zmęczenia i podnosząc pewność siebie. Pigułka dawała moc, ale rachunek przychodził błyskawicznie. Już w 1941 roku, ze względu na rosnącą liczbę incydentów, Pervitin został objęty w Niemczech ustawą o środkach odurzających, a jego dystrybucja została ograniczona [3]. Leonardo Conti, lider zdrowia III Rzeszy, publicznie potępiał jego użycie, ale jego głos był ignorowany przez wojsko.

„Żołnierze po zażyciu Pervitinu często cierpią na zawroty głowy, nadmierną potliwość, a po ustąpieniu efektu wpadają w stan wyczerpania i depresji” – raportował jeden z lekarzy wojskowych. W skrajnych przypadkach odnotowywano „halucynacje i zachowania psychotyczne”, a nawet śmierć z powodu niewydolności serca [2].

Po kilku dniach bez snu, pod wpływem stresu bojowego i chemicznej stymulacji, wielu żołnierzy doznawało kompletnego załamania psychicznego i fizycznego.

Perspektywa porównawcza: Stymulanty po stronie Aliantów

Praktyka farmakologicznego wspomagania żołnierzy nie była wyłączną domeną III Rzeszy. Alianci również stosowali stymulanty. Brytyjscy piloci z Royal Air Force otrzymywali amfetaminę (Benzedrynę) w formie tabletek nazywanych "wakey-wakey pills" [4]. Armia amerykańska również zaopatrywała w amfetaminę swoje siły powietrzne i marynarkę. Główna różnica polegała na tym, że w armiach alianckich dystrybucja była zazwyczaj lepiej kontrolowana przez personel medyczny, podczas gdy w Wehrmachcie Pervitin był często rozdawany przez dowódców polowych [2].

Projekt D-IX: Desperacki Eksperyment

Pod koniec wojny, w obliczu klęski, Niemcy sięgnęły po jeszcze bardziej radykalne rozwiązania. W 1944 roku w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen rozpoczęto testy na więźniach nowego narkotyku o kodowej nazwie D-IX. Każda tabletka zawierała 5 mg kokainy, 3 mg metamfetaminy i 5 mg silnego opioidu – oksykodonu [5]. Celem było stworzenie pigułki, która pozwoliłaby żołnierzom na marsz do 90 km bez odpoczynku. Projekt nigdy nie wszedł do masowej produkcji, ale pozostaje mrocznym świadectwem instrumentalnego traktowania zarówno farmakologii, jak i ludzkiego życia.

Dziedzictwo i etyczne dylematy

Historia Pervitinu w Wehrmachcie, spopularyzowana w ostatnich latach przez książkę Normana Ohlera "Blitzed", rzuca nowe światło na historię II wojny światowej. Choć część historyków, jak Ian Kershaw, uznaje te badania za "poważny wkład w naukę" [6], inni ostrzegają przed sprowadzaniem złożonych operacji militarnych wyłącznie do wpływu chemii. Nie ulega jednak wątpliwości, że Pervitin był istotnym elementem niemieckiej machiny wojennej.

Jego historia to przestroga, która rezonuje do dziś. Współczesne armie kontynuują badania nad "wzmacnianiem żołnierzy", stosując substancje takie jak modafinil do zwalczania senności u pilotów czy eksplorując technologie neurostymulacji w ramach programów takich jak te prowadzone przez DARPA. Etyczne pytania o granice ludzkiej wydajności i świadomą zgodę pozostają tak samo aktualne jak w 1940 roku. Historia Pervitinu to dowód, że wojna nigdy nie toczy się tylko na polach bitew – równie krwawe starcia rozgrywają się w laboratoriach, w gabinetach polityków i w ludzkich ciałach.