Informacje wstępne
- Substancja: Psylocybina
- Dawka: Golden Teacher - 3,5 g suszu na osobę
- Forma podania: suche grzyby zjedzone ze słoja
- Data: 12.08.2025
- Miejsce: Domek letniskowy nad jeziorem
- Uczestnicy: Ja (Marek 28 lat) i mój przyjaciel Krzysiek
Opis tripraportu
Ten trip odbył się w letni, ciepły wieczór, nad jeziorem, w otoczeniu natury. Towarzyszył mi mój przyjaciel Krzysiek, z którym wielokrotnie eksplorowałem zarówno góry, jak i własne wnętrze. Tym razem jednak postanowiliśmy sięgnąć po pełną dawkę Golden Teacher, aby doświadczyć klasycznej, kilku godzinnej podróży. Grzyby przygotowaliśmy wcześniej – wysuszone i przechowywane w szczelnym słoju. Zjedliśmy je powoli, popijając wodą, w lekkiej atmosferze oczekiwania i ekscytacji. Miejscem naszej podróży był domek letniskowy przy brzegu jeziora, z tarasem wychodzącym wprost na wodę. Od początku wiedzieliśmy, że to będzie doświadczenie intensywne, głębokie i wymagające, ale też bezpieczne dzięki spokojnemu otoczeniu.
Onset
Pierwsze efekty przyszły szybko – po około piętnastu minutach poczułem mrowienie w dłoniach i stopach. Ciepło zaczęło rozchodzić się po karku, jakby mięśnie puszczały napięcie nagromadzone przez tygodnie pracy. Światło lampki stojącej na stole wydawało się miękkie, jakby otoczone delikatną poświatą. Rozmowa z Krzyśkiem zwolniła – każde słowo miało większy ciężar, jakby znaczenie pojawiało się nie tylko w treści, ale i w samym brzmieniu głosu.
Wzrost
Wraz z narastaniem działania kolory nabrały niezwykłej intensywności. Twarz Krzyśka zmieniała się jak mozaika, jego rysy płynęły w rytm oddechu, a jednocześnie wciąż pozostawał sobą. Świerszcze, które początkowo brzmiały jak tło, stały się wielowymiarową symfonią. Czułem, jakby dźwięki istniały nie obok, lecz wewnątrz mnie. Śmiech pojawiał się nagle, bez powodu, a każde wybuchnięcie śmiechem zdawało się oczyszczać atmosferę z niewidzialnych napięć.
Peak
Szczyt doświadczenia osiągnęliśmy mniej więcej po półtorej godzinie. Świat zaczął pulsować, powierzchnie drżały w rytm naszego oddechu. Patrząc w stronę jeziora, zobaczyłem księżyc otoczony aureolą kolorów – jakby tęcza rozlała się po niebie, powoli wirując. Czułem całkowitą jedność z otoczeniem: nie było już podziału na „ja” i „świat zewnętrzny”. Byłem taflą jeziora, byłem świerszczami, byłem drzewami otaczającymi domek. To uczucie totalnego rozpłynięcia się w istnieniu było jednocześnie przytłaczające i niezwykle kojące.
- Powierzchnie pulsowały w rytm oddechu.
- Księżyc z aureolą barw nad jeziorem przypominał mandalę kosmiczną.
- Poczucie absolutnej jedności i rozpuszczenia ego.
„Nie ma mnie, jest tylko patrzenie. Czas przestał istnieć.”
Schodzenie
Po około czterech godzinach intensywność zaczęła powoli spadać. Wizualne zniekształcenia łagodniały, ale pozostał głęboki spokój. Rozmowy z Krzyśkiem stały się bardziej osobiste i intymne – dotykaliśmy tematów rodzinnych, marzeń i tego, co naprawdę ważne w życiu. Czułem, że jesteśmy w stanie szczerości, która nie zdarza się na co dzień. Świat przestał falować, ale wciąż emanował ciepłem i sensem.
Afterglow
Kiedy trip całkowicie się zakończył, pozostało poczucie harmonii i głębokiego oczyszczenia. Kolory były nadal lekko podbite, a ciało przyjemnie rozluźnione. Następnego dnia obudziłem się wypoczęty, bez ciężkości, jakby zresetowany. Pamiętam, że przez kolejne dni towarzyszyła mi cisza w głowie i wdzięczność – zarówno za to doświadczenie, jak i za obecność bliskiej osoby, z którą mogłem je dzielić.